wtorek, 19 września 2017

MUSISZ


   W codziennym życiu mamy tak wiele do zrobienia, że mi czasem mózg chce eksplodować, bo wszystko musi być na już, teraz! Byliśmy na urlopie w Polsce. Niby ulop, niby fajnie, bo odpoczynek. Serio? Nie. Niby nic nie musisz, a jednak latasz z wywieszonym ozorem wszędzie, bo to odwiedziny, bo rodzina, bo każdemu trzeba powięcić jak najwięcej czasu. I nie odpoczywasz. Tylko emigranci znaja ten ból. A i tak znajdzie się zawsze ktoś, kto jest niezadowolony, bo coś tam. Bo MUSISZ.
   Takiego chuja, nic nie muszę. I po powrocie z urlopu też nie. Nigdzie.
  
   Gdzieś przeoczyłam ten moment, gdzie zrobiłam się taka asertywna. No, ale liczy się efekt. Człowiek uczy się całe życie, a ja zamierzam się doszkolić w dziedzinie: nic nie musisz. Bo kiedy MUSISZ, to strasznie się męczysz. I wszystko jest chujowe. A tak, może być fajniej. Łagodniej, spokojniej, niewymuszenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz