niedziela, 2 października 2016

Jego koszule.



Przede mną deska do prasowania. Z głośnika leci Blink 182 "All the small things". Właśnie skończyłam prasować pościel, zupełnie przy okazji. To nie pościel była moim celem. Bo ja nigdy nie prasuję. Nigdy.
Ale po raz pierwszy wyprałam Jego koszulę, którą tu zostawił innego dnia.
Co za głupota. Patrzę na jego koszulę i jaram się tym, że mogę ją dla niego wyprasować.
Podryguję do gitarowych rytmów i myślę, że mogłabym prasować jego koszule codziennie. Do końca świata.

Uwielbiam jego koszule. Uwielbiam go w koszulach. Przecież to nie moja wina, że taka z niego hot bitch. W koszuli, czy bez.

Prasuję słuchając tego kawałka, który w mojej i jego znajomości coś znaczy. Śpiewałam tę nutę na aplikacji do karaoke. Wyłam jak zdychający kot. Gubiłam słowa, coś przekręcałam. Nie trafiałam w dźwięk. Nie moja wina, że lubię, ale nie umiem śpiewać.
On ma znacznie lepszy głos. Ładnie śpiewa, naprawdę. Zaśpiewał dla mnie wiele kawałków. Zaśpiewał naprawdę ładnie. Tym mnie zdobywał, powoli. Brawo on.

Brawo ja. Skończyłam prasować, nic nie przypaliłam. Całe szczęście. Szkoda by było tej dizajnerskiej koszuli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz